Strona:Janusz Korczak - Feralny tydzień.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy jak on przychodzi do gimnazjum, to musi być w orderach?
— Eee, chyba nie, — tylko tak, żeby się pochwalić.
— A może musi?
— A kto jemu może kazać?
Prawda: kto jemu może kazać, — jemu, którego boi się nawet dyrektor?
— Dlaczego on wszedł do nas sam, a nie z dyrektorem?
— Dyrek chciał z nim iść, ale on nie chciał.
— Bo dyrek miał lekcję akurat w piątej klasie.
— A skąd wiesz?
— W «szynelni»[1] jeden uczeń mówił... A wiesz, że lepiej, że dyrka nie było?
— Pewnie, że lepiej. Jeszczeby co i jemu powiedział.
Żegnają się na rogu ulicy i rozchodzą.
Stasio wstępuje do nowego sklepu po kajet.
— Proszę mi pokazać te łańcuszki, co się dodaje do bruljonu.

— O, proszę pana. Prawda, że ładny? Niech pan pociągnie, jak pan tylko chce; nie urwie się, — taki mocny.

  1. garderobie