Strona:Janusz Korczak - Dzieci ulicy.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do kaplicy, która była poprzednio sypialnym pokojem zmarłej hrabiny.
Po modlitwie wspólnej przechodzono do bibljoteki, gdzie pośród wielkich szaf z książkami, mapami i globusami, stały dwa stoły: jeden dla syna, drugi dla córki.
Nauka trwała do godziny jedenastej, potem następowało drugie śniadanie, składające się z krupniku, z chlebem, lub z jajecznicy. Po śniadaniu w specjalnym pokoju odbywała się gimnastyka i szermierka. Potem czytano pisma razem, potem obiad, po obiedzie znów czytanie. Punkt o szóstej wieczorem zjawiał się rządzca, z którym hrabia rozmawiał godzinę. Omawiano tu wszelkie sprawy gospodarcze, projekty ulepszeń, odbierano rachunki. Przy rozmowie tej dzieci musiały być obecne. Hrabia prowadził gospodarstwo mleczne, zarybił sadzawkę, urządził ogród owocowy i zajmował się pszczelnictwem. Dochody z tych przedsiębiorstw z powodu znacznego oddalenia od stacji kolei, były bardzo niewielkie.
O godzinie ósmej wieczorem dzieci szły spać, a hrabia — do biblioteki, gdzie często długo w noc przygotowywał się do następnej lekcji z dziećmi.
W niedzielę szedł z niemi do kościoła stary sługa Grzegorz, hrabia przepędzał ranne godziny w swej kaplicy domowej.
Grzegorz był ciekawą postacią w tym niezwykłym domu. Syn nieznanego ojca i matki — biednej dziewczyny, która pewnego zimowego wieczoru, zziębnięta i chora, przywlekła się do pałacu i tu w malignie zmar-