Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pani tak powiedziała:
— To wielki wstyd, że nie wszyscy uczniowie trzeciego oddziału płynnie czytają. Kto płynnie czyta, ten po pracy, spędzonej w fabryce, weźmie sobie książkę...
— O Pinkertonie, proszę pani, — wtrącił Fil.
— Fil, nie przeszkadzaj, bo pójdziesz do kąta.
I pani dalej objaśnia o pożytku czytania.
— ...Naprzykład spieszysz się do roboty, a tu na murze wisi nowe ogłoszenie...
— Że policja poszukuje morderców, — dodaje Fil.
— Fil, uspokój się, bo cię za drzwi wyrzucę, — mówi pani, i dalej tłumaczy. — Płynnie powinien czytać każdy człowiek. Wymaga tego godność obywatela...
— Proszę pani, kto w kinematografie nie zdąży przeczytać napisu, to potem siedzi, jak tabaka w rogu.
— Fil, wyjdź w tej chwili z klasy.
— Uj, już nie będę.
— Ruszaj za drzwi.
Fil spuścił pokornie głowę, idzie — ale zatrzymuje się przed stolikiem i pyta się:
— Ale prawda, że mam ruchliwy umysł?
— Skąd ci to przyszło do głowy?
— A jak nauczyciel śpiewów się na mnie skarżył, pani sama przecie powiedziała.
— A ty skąd wiesz, co mówiłam?
— Bo bałem się, że będę miał grandę, więc sobie z boczku słuchałem, co powie.