Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Jeśli Dżek miał chwilę wolną, wyruszał już nie na plac, nie na sąsiednie, a dalej — do śródmieścia, na pryncypalne ulice, gdzie są wyższe i ładniejsze domy, bogatsze sklepy i ciekawe wystawy. I za każdym razem coś nowego zobaczył.
Raz zatrzymał się przed wielkim domem, napisane było: »Bank«. Innym razem odczytał napis: »Urząd podatkowy«. To znów: »Notarjusz« taki a taki. Zapisywał to sobie na kartce, a potem wstępował do mister Tafta na pogawędkę i pytał się, co znaczy. Mister Taft chętnie objaśniał:
— Bank pożycza pieniądze. O, patrz.
Mister Taft otworzył książkę telefoniczną.
— Patrz. Jest bank handlowy. Jeżeli kupiec chce kupić towar, a brak mu pieniędzy, idzie tam i pożycza. W banku przemysłowym pożyczają fabrykanci. Fabrykant musi wypłacić robotnikom. A co ma robić, jeżeli akurat nie sprzedał i nie ma? Pożycza. Coby robił rolnik, jeżeli zabraknie mu na nasiona? Jeżeli nie zasieje w porę, już wszystko przepadło. Więc idzie do banku ziemian i pożycza. Albo zaczął ktoś budować dom i nagle mu zabrakło. Jeżeli tylko dach brakuje, nikt nie może już mieszkać. Ludzie nie mają gdzie mieszkać, a dom prawie wy-