Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzech lat wcale nie pracował, związek dowiedział się o jego śmierci i przysłał na pogrzeb delegata z wieńcem.
I mama Nelly pokazała Dżekowi wstęgę z napisem:
»Bibljotekarzowi Związku w hołdzie za trudy«.
Potem pokazała jeszcze inne pamiątki po zmarłym.
— O, widzisz, w tej teczce trzymał wszystkie rachunki, różne papiery...
— Dla komisji rewizyjnej, — powiedział Dżek.
— Właśnie. A ty skąd wiesz o tem?
Dżek żałował, że nie ma akurat przy sobie zeszytu, ale obiecał, że przyniesie i pokaże.
Potem Dżek powiedział, że już musi iść, i wcale go nie zatrzymywali. Tylko matka Nelly powiedziała:
— Nie zapominaj o nas. Nelly będzie teraz smutno bez brata, chociaż się czasem czubili.
I uśmiechnęła się, ale zupełnie tak samo, jak Nelly.
Dżek opowiedział w domu, gdzie był, i mama obiecała, że może odda do szycia matce Nelly, jeżeli coś będzie potrzeba.
A w sobotę odbyło się na ostatniej lekcji posiedzenie kooperatywy i bibljoteki. Pani miała być także, ale się spieszyła i nie przyszła.
Fil niemożliwie się zachowywał. Tak błaznował, że wreszcie Dżek zniecierpliwiony powiedział:
— Jeżeli Fil nie wyjdzie z klasy, nie chcę prowadzić posiedzenia.
Bo kasa kooperatywy, już po zakupieniu no-