Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzebuje, zawsze mówi — »nie«, a potem na ulicy, Dżek nie wie, co robić. Raz nawet stróż skrzyczał go, że strach, kiedy wszedł z Mary do bramy.
Później będzie się uczył. Musi cały kajet bez błędu starannie przepisać, i nauczy się nietylko jednego wiersza, ale jeszcze. I to będzie niespodzianka dla pani. Dżek myślał nawet laurkę dla pani napisać, ale się bał, że powiedzą, że lizuch.
Oprócz dwóch wizyt z rodzicami, Dżek był na dwóch wizytach sam, a na jednej z Mary.
Bo kiedy szedł z Mary, spotkała go matka Pennella. Zaczęła prosić, żeby odwiedził Wiliama i koniecznie z Mary. Dżek jakoś niebardzo chciał, ale matka Pennella mówi:
— Widzisz, moje dwa dolary przyniosły ci szczęście. Musisz przecie opowiedzieć, jak to się stało.
Matka Pennella ma słuszność, i Dżek poszedł z Mary. Zabrał wszystkie rachunki i dwa dolary, bo może już nie chce, więc Dżek może zwrócić.
Miss Pennell przejrzała rachunki i pokazała mężowi:
— No, — patrz tylko, jaki to mądry chłopiec. I nikt mu nie pomagał. Mój Boże, o cztery miesiące młodszy od naszego Williamka. Co to za głowa — co za głowa... Ale ty pewnie jesteś najmądrzejszy z całej klasy? Przecież nie wszyscy są tacy, jak ty. No, patrz, Willi, czy tybyś coś podobnego potrafił?
Mister Pennell uważnie przejrzał rachunki i pokazał Dżekowi dwa błędy: jeden gramatyczny i jeden w dodawaniu.