Strona:Janek u karzełków (1933).djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 6 —

O dwunastej w nocy rozległy się jakieś dziwne szmery, szepty, tupanie nóg i ciche, melodyjne śpiewy.
Czuł Janek, że cała dolina pełna była tych maleńkich istot, brzęczących jak muchy i jak one zwinnych i lekkich.
Nie widział ich jednak, spragniony tego widoku Janek, czapki bowiem niewidki zakrywały głowy karzełków i czyniły ich niewidzialnymi.
Janek ułożony na miękkiej murawie, ze zwróconą ku tańczącym głową obserwował ich, mając nadzieję w sercu, że ich wkrótce ujrzy.
Raptem trzech karzełków odłączywszy się od tańczących towarzyszy, rozpoczęło gonitwę w tem miejscu, gdzie leżał Janek.
Podrzucając swoje czapeczki do góry, skakali i łapali je w powietrzu. Naraz jeden z nich zerwał z głowy swego towa-