Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/564

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mawiał do tej całej sprawki. Kat wyznał, że sługa Jakób chodził do niego i podmawiał, ręcząc za bezpieczeństwo zupełne, a nawet obiecując podarunek. „Gdyby nie to“, dodał, „nie byłbym nawet wiedział o niczem, jakom i nie wiedział“.
Sługa Jakób przyznał się także natychmiast, iż to z rozkazania pana Poławińskiego uczynił, któremu, jako zastępcy wówczas burmistrza, we wszystkiem ulegać musiał. Poławiński wystąpił śmiało: „Prawda!“, rzekł, „posyłałem do kata, aby zapozwał Raszkowicza i uczyniłem to dlatego, aby zbrodnia tak złośliwa nie uszła bezkarnie“.
Raszkowicz z swej strony zarzucał, że pokrzywdzony sam nie skarży, więc i krzywdy nie chce wetować, a gdzie nikt nie skarży, prawo nie sądzi. Dalej schlebiając starości, zarzucał, iż mu nie dozwolono odnieść się do wyższego sądu poprzedniego starosty, i że najniesłuszniej dwie kary ponosił: więzienie za kratami i grzywny tak znaczne.
Rajca Wilkowski nie mógł przyjść nawet do słowa, a po nieobecnego Koszwica posłano drugiego woźnego, sławetnego Marcina Czajkę, który jednak z niczem powrócił.
Niedoświadczony starosta nie wiedział, co czynić. Nie tak burgrabia, winem Raszkowicza ujęty. Duma Poławińskiego ubodła go, postanowił poskromić ją koniecznie. Podbechtał zatem starostę, iż ci mieszczanie chcą górę brać nad grodową powagą; opowiedział dawne miasta z starostami zatargi; przedstawił ławicę miejską w jak najgorszem świetle, więc Lubomirski, nie zgłębiając rzeczy i ufny przedstawieniom swego burgrabiego, przystał na jego zdanie i podpisał wyrok. Wskutek czego Wawszyniec Marchacz z Wielopola, woźny koronny (ministerialis regini generalis), poroznosił pozwy w opieczętowanych cyrografach: jeden na ratusz, drugi w dom Poławińskiego, trzeci w dom Wilkowskiego, czwarty w dom Koszwica, a piąty w dom wspomnianego kata. Pozwy te wedle przepisów prawa ogłosił wszędzie przytomnym ich rodzinom, aby się osobiście stawili w oznaczonym terminie na zamek przed wielmożnego starostę, dla wysłuchania i wykonania zapadłego wyroku. Wyrok ten tak brzmiał w streszczeniu:
Konstanty hrabia na Wiśniczu i Jarosławiu Lubomirski, sandecki, białocerkiewski starosta.
Zapadły na sławetnego Joachmia Raszkowicza wyrok urzędu radzieckiego, względem pokrzywdzenia Mateusza Wilka, który ani się skarży ani sprawy swej popiera, jako nie wedle prawa wyrzeczony, wielmożny starosta cofa i tego Joachmia od wszelkiej w tej