Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/546

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zamek witać ją, jakby dziedziczną swą panią[1]. W r. 1634 na wesele wychowanicy zaprosił też pan starosta, Jerzy Stano, burmistrza i rajców do grodu, między którymi był i Wojciech Łopacki. Wierny swej zasadzie swawoli, jak kania bez deszczu, tak on nie mógł się obejść bez wyrządzenia komu jakiej psoty lub figla wedle zwyczaju swego. Niechlujstwa jakiegoś (inexprimable!) nalał do flaszki, i postawiwszy ją na stole, zwiódł ludzi. Pokosztowali mieszczanie i pasztetnik pana starosty, a sam starosta, nie wiedząc o tem, częstował w najlepszej wierze, boć przecie miasto dało mu beczkę wina za 80 złp. na wesele wychowanicy. Zgorszeni mieszczanie i zawstydzeni postępowaniem Łopackiego, skazali go na 6 tygodni kaźni i pokorne przebłaganie pana starosty[2].
5) W r. 1636 grało w gospodzie w karty kilku mieszczan, którym przypatrywał się Sworski, pacholik pana Białobrzeskiego. Jan Raszkowicz alias Kołodziejczyk, przedmieszczanin sługujący szlachcie, chcąc spłatać figla Janowi Marciszowi, namiętnie grającemu, zrywa mu znienacka czapkę z głowy, chowając się za owego pacholika szlacheckiego. Marcisz w namiętności gry oburza się na pacholika, ten zaś dobywa nań szabli, przyczem Marcisz, chwytając go za rękę, podrzyna sobie palce. Rozerwali ich obecni i zgromili Raszkowicza, poczem wszyscy się rozeszli. Kiedy Marcisz z drugim mieszczaninem, Marcinem Flakiem, doszedł już na przedmieście i oglądali się, ujrzeli owego pacholika tuż za sobą; wtedy Flak zwraca się doń, mówiąc: „Ej! obraziliście nam sąsiada!“
— „Cicho! bo i tobie się dostanie!“...
— „Poczekaj trochę! niech jeno mam czem!“ mówi Flak i wyłamuje kół z płotu. Sworski natarł, Flak odbił kołem i uderzył nawzajem, a to tak potężnie, że pomimo szabli pacholik ją zmykać. Na to nadchodzący Raszkowicz woła: „Stój! nie uciekaj! nie wstyd cię to!“...

Pacholik się zwraca, naciera szablą, ale Flak odpiera kołem i byłby zwyciężył i teraz, kiedy dawny Flaka nieprzyjaciel, bielnik płótna, nadbiega od blechu i zdradziecko z tyłu drągiem uderza go w głowę. Flak się zachwiał i upadł, a Sworski na ziemi leżącego rąbał szablą po głowie, ręce i ramieniu: omal nie zabił! a wszystko za sprawą Raszkowicza[3].

  1. Distributa f. 109.
  2. Acta Consular. T. 53. p. 150—152.
  3. Act. Consul. T. 53. p. 247—248; Act. Scab. T. 55. p. 161.