Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/538

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   285   —

hetmana polnego koronnego, Stanisława Lanckorońskiego, przyjmuje trzema osobnemi mowami, pełnemi krasomowczych figur[1]. Wyższość więc Nowego Sącza pod względem oświaty ponad inne miasta na Podgórzu karpackiem, o której mówi Starowolski, rozumieć należy tylko relatywnie, t. j. iż wśród ówczesnej surowości, a nawet dzikości obyczajów, jak w XVII. wieku panowała powszechnie w całej Europie, Nowy Sącz nie upadł jeszcze tak nizko, jak inne miasta polskie na Podgórzu karpackiem.
To też w poprzednich rozdziałach mieliśmy nieraz sposobność poznać, jak, obok owego ducha ofiarności i miłości ojczystego grodu, panowała także prywata, która dla własnego zysku nie wahała się ze szkodą miasta obławiać się dobrem i groszem publicznym, i ostatecznie spowodowała komisyę królewską do owego wyroku (1615 r.), opisanego w rozdziale I. tomu I. Lecz i za rządów demokratycznych, po upadku przewagi patrycyatu, niewiele działo się lepiej. I tak widzieliśmy owe oszustwa pieniężne Pawła Użewskiego w czasie jego burmistrzostwa (1638); widzieliśmy owe sprzeniewierzenia, które Stefan Cholewicz wytknął przy uchwale owego wilkierza (1639) swym przeciwnikom, jakich dopuszczali się względem miasta. A że i później u członków magistratu także prywata przeważała nad dobro publiczne, najlepszym i najdobitniejszym dowodem są słowa listu Władysława IV. z r. 1642, w którym zarzuca, że magistrat sandecki publicznych dochodów nie na ozdobę i naprawę miasta, ale na swoje prywatne obraca użytki[2]. Jednakże i po tym liście królewskim nie ustały szkody i kradzieże dobra publicznego, jak się to okazało we wrześniu 1648 r., że u bramy węgierskiej brakowało dwóch łańcuszków, oraz skobla i wrzeciądza, chociaż dopiero co przed kilku miesiącami, wobec niebezpieczeństwa ze strony Kozaków, sprawione zostały. Czyż tu bowiem mimowolnie nie nasuwa się pytanie, a gdzież się podziały? bo bez wątpienia ktoś je sobie przywłaszczył.

Również i innym dodatnim przymiotom obyczajowym dadzą się przeciwstawić ujemne. Pracowitości naszym mieszczanom wprawdzie żadną miarą zaprzeczyć nie można, lecz zapobiegliwość ich gospodarcza posuwała się niekiedy za daleko i chwytała się nieraz środków nagannych, a nawet niegodnych, aby tylko zaspokoić chęć zysku. Tak czytamy, iż Jerzy Tymowski w przednowek (1623) wypożyczał chłopom w Żeleźnikowej zboże z dość znacznym

  1. Porów. tom I. str. 96.
  2. Zob. tom I. str. 47.