Strona:Jan Siwiński - Katorżnik.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na dół, to nogi ci mdleją i cały się trzęsiesz, i gdyby nie powały na każdej kondygnacyi drabinowej, to nie jeden spadłby wskutek zawrotu głowy i zabiłby się. My również nie byliśmy tutaj używani do kopalń, lecz dla nas wymyślono inne roboty; my wszyscy, którzy byliśmy w Kliczce, czy stary, czy młody, mełliśmy na żarnach. Tutaj mam obowiązek objaśnić czytającego, jaka jest taktyka moskiewska i jaka chytra przebiegłość co do robót katorżnych więźni. Roboty aresztantów katorżnych są przymusowe. Z uwagi jednak, że roboty te są ciężkie a nieraz i nad siły zwykłego osobnika, przeto rząd wszystkich więźni, do robót skazanych, przekazuje pierwej lekarzom rządowym, którzy orzekają, czy dany osobnik zdolny jest fizycznie wykonywać roboty rządowe lub nie; jeżeli zdolny, to mu już nic na świecie nie pomoże, żadna go już władza nie uwolni i robić musi! Jeżeli się zaś pokaże, że ów osobnik niezdolnym jest do wykonywania robót kaziennych (rządowych), tedy idzie do osobnej tiurmy, między innych podobnych inwalidów i tam nie żyje, tylko wegetuje, gdyż ma dostawać tylko czwartą część tej strawy, jaką dostają ci, którzy pracują. Dlatego już lepiej jest, oczywiście kto może, robić i być odżywianym, aniżeli siedzieć bezczynnie i być morzony głodem! My również przebyliśmy szczęśliwie ową rewizyę i zostaliśmy uznani za zdolnych do wszelkich robót. Więc jak to już wyżej powiedziałem, mełliśmy na żarnach. Mełliśmy więc każdy dzień, nie wyłączając żadnych świąt, prócz świąt Wielkanocnych przez dwa dni, Bożego narodzenia jeden dzień, oraz dni galowych, dni carskich imienin, wstąpienia na tron, koronacyi, narodzin i t. p. W niedziele zaś lub inne święta robiliśmy tak, jak w dzień zwykły.
Mieliśmy tedy na dobę zemleć po dwa pudy żyta surowego! Dwa pudy równa się naszemu pół korcowi,