Strona:Jan Siwiński - Katorżnik.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ców, ani żołnierzy i gdzie mnie tylko zobaczyła, to rzucała się do mnie i całowała! Doszło nawet do tego, że poprostu szła z nami do roboty i mnie pomagała. Wobec tego biedni rodzice sami mnie prosili, abym się z nią żenił, a że to byli ludzie zamożni, jak w ogóle na Syberyi włościanie, przeto dawali mi tyle pola, ile sam zechcę, dawali mi 100 koni, 50 owiec, dom nowy i 2000 rubli na zagospodarowanie. Lecz mój Boże kochany! cóż ja miałem z tem wszystkiem robić w tym kraju boleści i w tem pustkowiu? Żal mi było wprawdzie Saszy, która na sposób wschodni przywiązała się do mnie, jak pies przywiązuje się do człowieka, ale żenić się, tu pozostać, przyjąć prawosławie i zostać mużykiem — nigdy, przenigdy!
Gdyśmy się żegnali i mieli odejść na step, to mi Sasza śpiewała piosnkę, którą do dziś zapamiętałem:

„Nie ujeżdżaj gałubczyk moj,
Nie pokidaj strony rodnyje,
Tam ciebie wstretiut ludy złyje,
Nie ujeżdżaj golubczyk moj“.

Po polsku:

„Nie odjeżdżaj gołąbku mój,
Nie porzucaj stron rodzinnych,
Bo tam napotkasz złych ludzi,
Nie odjeżdżaj gołąbku mój“.

Z tego widać, że serc gorących niekoniecznie szukać trzeba aż we Włoszech, że mróz, choćby i 40-stopniowy, nie zamraża Sybiraczkom serc gorących.
Wieś Beklemieszówka leży nad jeziorem, które obejmuje dwanaście mil kwadratowych przestrzeni. Połów ryb na tem jeziorze należy do tych wiosek, które leżą po jego bokach, lecz mieszkańcy za połów rządowi nic nie płacą.