Z chłopów najlepszym krawcem był Gronek z Miechocina, który robił najzgrabniej kamiziele. Brał około 50 cnt. od kamizieli i wikt. — Bieliznę odświętną t. j. koszule i portki, szyły szwaczki, których nie brak było po wsiach, zaś bieliznę grubszą na codzień szyły same gospodynie w domu.
Kuśnierstwem trudnili się żydzi, ale tylko naprawiali stare kożuchy. Mianowicie przez lato skupowali stare kożuchy i łatali je u siebie, a pod zimę wynosili na miasto i sprzedawali. Kupowali po reńskiemu, po dwa reńskie, a sprzedawali poprawione po 5, 6 reńskich.
Stary kożuch był zwyczajnie zawszony, bo zwłaszcza każdy parobek czy pastuch w tem samem chodził i spał, — więc żyd, kupując taki kożuch, pytał zwykle: »lle chcecie za tego wszorza«, a przy tem potrząsał nim i trzepał przy gospodarzu. Na to gospodarz odpowiadał: »Masz czas to go wyiskasz« i starał się z ceny nic nie spuszczać.
Rzadziej się praktykowało, że starego kożucha nie sprzedawali, ale dawali go kuśnierzowi do reperacji albo kuśnierza wzywali do siebie do domu i zostawali przy swoim kożuchu. Kuśnierze naprawiali też sukmany, żupany, — kamiziele poprawiane były w domu przez kobiety. Odzież była nieraz bardzo połatana, łata na łacie, — w tem chodzili, aż się zupełnie zdarła, — a do nowego się nie brali.
Nowe gotowe kożuchy, męskie i kobiece, białe i żółte sprowadzane były i dotąd są sprowadzane
Strona:Jan Słomka - Pamiętniki włościanina od pańszczyzny do dni dzisiejszych.pdf/125
Wygląd
Ta strona została przepisana.
