Strona:Jan Lam - Zawichost.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 20 —

Po lackiej ziemi pożogi zabłysły,
Na lackim ludzie ruski miecz się sroży.
Już w ojcowiznie Leszka i Konrada
Zagościł Roman; lackiej ziemi biada!
 
O! płoną zamki, płoną ludne sioła,
Cwałują konie po zasianej roli;
Zielone niwy zdeptane dokoła:
Niewczesne żniwo wojennej swawoli!
Próżno lud jęczy, i o litość woła;
Kto uszedł śmierci nie ujdzie niewoli:
Już tłumy jeńców pędzone szlakami
Rodzinne strony żegnają ze łzami.

A tam za nimi dymią zgorzeliska
I sandomierska boleje kraina;
A miecz i ogień coraz dalej błyska:
Kniaź Roman staje u murów Lublina.
Za nim i przed nim czernią się zwaliska,
Za nim i przed nim niedoli godzina!
Warowny Lublin stanął mu na drodze,
Więc kniaź się zżyma i grozi załodze.

Broni się Lublin wkoło opasany;
Już czwarty tydzień w ciągłych walkach mija,
Już czwarty tydzień o kamienne ściany
I gniew i męztwo próżno się rozbija.
Wtem do obozu goniec zadyszany
Przybiega z wieścią. Roman obóz zwija,
Porzuca Lublin i do Sandomierza
Szybkim pochodem z całym wojskiem zmierza.