Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Macieju! Bracie miej litość nademną! Czy godzi się tak postępować z siostrą, czy masz ty serce!
— Ależ tu nie chodzi o serce, tylko o dwa talerze głębokie, a trzy płytkie!
— A to nic, że obszedłeś się tak okropnie z synem najlepszej mojej przyjaciółki, że skompromitowałeś mię śmiertelnie, bo przecież ja ją zapewniłam, że Ewaryst będzie przyjęty i że czekacie tylko na deklarację!
— A wiesz ty jak mu się udała ta deklaracja? I czy wiesz, że Elżusia go nie chce?
— Elżusia go nie chce! A od czegoż ty jesteś mężczyzną i opiekunem? Zresztą, jeżeli Elżusia nie chce, to dobrze, nie dostanie ona kopiejki z mego majątku.
— Nie bardzo jej tam to potrzeba. Ma ładną wioskę, i sześćdziesiąt tysięcy ztr. w austrjackich cwancygierach pełnej wagi. Bardzo to zresztą pięknie z twojej strony, że chciałaś przyczynić się do zapłacenia długów p. Borczyńskiego, ale mogłaś to zrobić nie narażając Elżusi na takie zamęzcie.
— Powiadam ci że Ewaryst jest najlepszą partją na Wołyniu!
— W takim razie, czemu go nie zatrzymasz dla siebie?
Anim się spodziewał, jaki czarodziejski skutek wywoła ta uwaga, o której nie potrzebuję dodawać, że nie była zrobioną na serjo.