Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

droga, i że nie widział nawet jednej kopiejki od zimy.
— No, to masz tutaj pięć kopiejek, powiada p. Janicki, idź, i daj Fedkowi. Ale słuchaj i ażebyś pamiętał że nie trzeba robić szkody, musisz mi wyczyścić buty. Idź do oficyn i powiedz Marynie, aby ci je dała.
Mikole oczy świeciły się z radości, ale mimo to idąc do oficyn, ciągle jeszcze skrobał się w głowę, snać z nawyczki. Tymczasem Franciszek poszedł zająć się gospodarstwem, a ja przechadzałem się po podwórzu, paląc fajkę — którą NB. Franciszek sam nakłada swoim gościom i sam zapala. Przypadkiem, znalazłem się przed oficyną, i zaglądnąłem przez okno. Nie zgadłbyś nigdy doktorze, co tam zobaczyłem. Oto, na ławce, siedział Mikoła, i czyścił jeden but, a obok niego p. Franciszek, z zakasanemi rękami, i z szczotką w ręku, tarł i glancował drugi but, aż się iskry sypały. Widocznie, żal mu się zrobiło, że zadał tak ciężkie pensum Mikole i poszedł podzielić się z nim robotą. Jest to, jak mówią literaci, fakt, który nie potrzebuje żadnego komentarza.
Ma się rozumieć, że w Isakowcach nie widać sług w liberji, ani też zbytniego srebra, lub porcelany. Do stołu usługuje pokojówka, ale i wszystkie cztery panny, jako też pani Franciszkowa, są przytem w ciągłym ruchu,