Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prócz mnie z dziećmi, pokojówki i jednej dziewki w kuchni. Ah, s’il allait venir!
— Jeżeli pani obawia się tak mocno, to radziłbym, dać z góry instrukcje pokojówce. Ona sobie poradzi z dwoma warjatami, nie tylko z jednym.
— Pan masz słuszność, muszę jeszcze dzisiaj pomówić z Kasią.
Szanowny czytelnik przyzna, że jeżeli plan mojej zemsty był piekielny, to i zły los p. Tyndakowskiego uwziął się formalnie, aby mi dopomódz.
We wtorek wieczór znajdowałem się z Łąkiewiczem w cukierni. Był tam także ów prawie-hrabia z korzennego sklepu, i drugi jakiś Gogo, ubrany na bal a po chwili, pojawił się w całym majestacie białej krawaty, nasz bohater.
Nie raczył nawet spojrzeć na nas, ale podał tylko końce swoich paluszków obydwu pseudo-milordom, i zawiązała się taka rozmowa:
— Jakto, nie idziesz dzisiaj nigdzie? — zapytał Tyndakowski prawie-hrabiego.
— Nie, jestem znudzony i zmęczony świętami — była odpowiedź.
— A ty, czy także do państwa X? wtrącił Gogo.