Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mile od Zaklęsłowic, majątku mojego wuja. Otóż gdy mi się udało wcale dobrze przebyć wynalezioną wówczas właśnie na utrapienie młodzieży naszej maturę, powstał między wujem Michałem a ciocią Ruńcią (i. e. Gertrudą) spór co do dalszej mojej karjery. Wuj chciał mię wziąć do siebie i uczyć gospodarstwa. Ciotka wykazywała, że nauczy on mię chyba preferansa, maczka i ferbla, i że lepiej byłoby, gdybym się uczył prawa. W pojedynku na ostre słówka, który nastąpił, ciotka wzięła górę i zmyśliła w dodatku, jakobym w liście do niej wyraził nieprzepartą chęć zostania jurystą. Wuj Michał utrzymywał później, że ta predylekcja cioci Ruńci do studjów prawniczych była skutkiem niewygasłej w jej sercu weneracji dla pewnego „komornika“, który kiedyś, na początku tego stulecia, jedynie dzięki jakiemuś opłakanemu nieporozumieniu ożenił się z kim innym, i jak wszyscy wówczas „komornicy“, (tak nazywano dawniej w Galicji adwokatów) zrobił bardzo piękny majątek. Bądź co bądź, p. Sumiński rozsierdził się mocno i oświadczył, że skoro mam ochotę zostać „kauzyperdą“, to on się mnie wyrzeka i słyszeć o mnie nie chce.
Na nieszczęście, zamiast u wuja, bawiłem wówczas na wakacjach u jednego z moich kolegów; nie mogło tedy przyjść do wyjaśnień między nami, bo wuj z zasady nigdy żadnych