Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

raz tu będzie Smerecki z prośbą do pani dobrodziejki o udział (tu kłania się), z jej czarującym śpiewem; do panny Bronisławy także o sonatę (tu kłania się znowu, ale z mniejszą gracją), i do p. Molskiego o akompaniament! (Tu nie kłania się wcale). Chcieli prosić adjunktową z jej kaszlanym kwiczysopranem i z p. Durską do akompanjamentu, ale im wyperswadowałem, że nikt nie przyjdzie na koncert w takim razie!
— Ekstaza! — zawołała p. Pirzpuchlerowa, jakby zelektryzowana.
— Ekstaza w Klekotowie! — wyjąknął pan Narcyz, bledszy ze wzruszenia niż zwykle.
— Ekstaza weźmie udział w koncercie! wygłosił p. Molski uderzając lewą ręką o basowe klawisze i przyciskając pedał, jak gdyby był p. Durską.
— Ekstaza?? — zapytała p. Bronia, spoglądając w około zdziwiona.
— Moje dziecko — rzekła p. aptekarzowa, widzisz jak niepotrzebnie przerwałaś nauki, kiedy jeszcze powinnaś bawić się lalkami (znaczące spojrzenie na p. Narcyza) i pisać temy francuskie, Ekstaza, to jest pseudonim, to znaczy...
— O, ja wiem! Pseudonim, to jest T. T. Jeż, a to znaczy Miłkowski!
— Nie dziwcie się państwo jej naiwności — mówiła dalej p. Elżbieta — gdy kiedyś doro-