Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zawsze atoli każdy przyzna, że było z czego wyłysieć.
Osobliwie, gdy i w drugim kierunku aczkolwiek z innych powodów, nie lepiej wiodło się p. Narcyzowi. Delikatna to rzecz, poruszać takie materje, bo trudno ustrzedz się powtarzania różnych plotek, ale puściwszy się na to pole, muszę brnąć dalej. Otoż powiedziałem, że p. Narwański nie był bez mienia i że p. Pirzpuchlerowa była jedyną właścicielką jedynej na cały Klekotów i okolicę apteki. Powiedziałem także że p. Pirzpuchlerowa była osobą świeżą, przystojną i okazałą, podczas gdy p. Narcyz był szczupłym bladym brunetem z interesującą brodą niemającym lat trzydziestu, a w dodatku, magistrem farmacji. W takich warunkach każdy przyzna że nie byłoby rzeczą nienaturalną, gdyby się świat był nagle dowiedział, że za trzy tygodnie nad apteką klekotowską zamiast szyldu z napisem E. Pirzpuchler pojawi się inny, opiewający E. Narwańska. Otóż świat twierdził, że p. Pirzpuchlerowa była także tego zdania, tylko p. Narcyz domyśleć się tego nie chciał i że p. Bronia pomagała mu być niedomyślnym. Basia, pokojówka obecnie u hr. Malowańskiej, a przedtem u p. aptekarzowej, słyszała na własne uszy jak ta raz mówiła do panny Bronisławy: Gdyby Perła doczekał się już raz własnej poczty, zarazbym cię wydała za niego: ale to nieszczęście