Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

leniem hrabiego-starosty utworzono obok szkoły miejskiej „nadzwyczajną katedrę patrjotyzmu i cnoty obywatelskiej“ i wykłady na niej powierzono p. Bąblowi za roczną renumeracją 100 złr. z kasy miejskiej. I rzecz dziwna, jakkolwiek oprócz pomienionych dwóch stronników (i komendanta żandarmerji), nikt nie uczęszczał na kolegia, zmniejszyła się od tej chwili liczba renegatów, opryszków jawnogrzeszników w Klekotowie do takiego minimum, jakiego nie bywało na świecie od czasu, gdy Adam nie był jeszcze porzucił kawalerskiego stanu.
Wprost przeciwne stronnictwo ugrupowało się około apteki. Oprócz pana Narwańskiego gromadził się tam p. Perła, ekspedytor i tymczasowy zawiadowca poczty, który z wyjątkiem końcówek, jak małpa, banhof, Feliks itp. do wszystkich innych miał rymy w pogotowiu, udało mu się bowiem zrymować nawet rozbratel i obywatel, jakoteż wielbłąd i Elbląg. (Do słowa w ręku karczma miał aż dwa rymy: „rycerz, który tarcz ma i „Boże, piorunem obaj warczma“, ale przyznam się, że ten ostatni zwrot wydawał mi się zawsze zbyt poufałym w obec Stwórcy i że na wypadek kanonady w obłokach, warczenie piorunem ze strony p. Perły byłoby co najmniej zbytecznem). Liczył się tam dalej także dozorca dróg p. Ćwikalski, który jakkolwiek starszy, chętnie garnął się do młodych