Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mojej zaspokoić nie chciałeś. Jest pieczęć, jest! — dodała z uśmiechem, widząc, że obracam list na wszystkie strony, nie mogąc przyjść do siebie od zdziwienia. — Oczywista rzecz, iż wierzę, że pan nie naruszysz tej pieczęci!
— Nie śmiałbym otworzyć listu, choćby jej nie było, chybabyś mi pani to kazała.
— Skoro pan masz takie uszanowanie dla tajemnicy listowej, to powierzę panu jeszcze jedną przesyłkę. Pani Marszewska była już na wschodach, gdy Elsia wróciła z drugą kopertą w ręku.
— Proszę to doręczyć adresatowi dopiero jutro, po moim wyjeździe, a aż do tego czasu zakazuję panu otwierać kopertę, a nawet czytać adres. Proszę mi dać na to słowo honoru.
— Daję słowo!
— I proszę postarać się o wypełnienie polecenia, zawartego w tym drugim liście, polecenia, o którem dowiesz się pan swojego czasu.
Skłoniłem się na znak posłuszeństwa — tymczasem zaś weszła pani Marszewska z córkami, a wkrótce wróciła ciocia z Józiem, i wszystko przybrało znowu obrót konwencyonalny, powszedni. Po herbacie, przy pożegnaniu, ciocia dała mi jeszcze, jak zwykle, kilka poleceń niewykonalnych, a Elsia podała mi rękę, jak gdybyśmy się nie rozłączali na czas nieoznaczony, może na zawsze! Serce mi pękało, gdy obadwaj z Józiem znaleźliśmy się sami w przedpokoju. Ale Elsia wybiegła jeszcze raz za nami, wołając Józia.
— Czegóż chcesz jeszcze, ty wietrznico — rzekł mój przyjaciel żartem, i pokazując jej mnie, dodał: — Patrz, coś z niego zrobiła!
— Ja chcę go właśnie prosić, aby nie ulegał wpływowi takiego nawskróś zepsutego cynika, jak ty, co nie wierzysz ani w Boga, ani w ludzi, a ciebie chciałam się spytać, dlaczego tak zimno pożegnałeś się z panną Wandą? Fe, widocznie jej było przykro!
— Nie bój się, w każdym pułku lekkiej jazdy jest