Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wskazać jej środka zaradczego; co się zaś tyczy kucharza, pokazało się, że pani Mamułowiczowa obiecała była polecić pani Leszczyckiej frotera i śmietanozarkę, a o kueharzu nie było wcale mowy. Musiałem atoli przyrzec, że dowiem się, czy pani Leszczycka potrzebuje tamtych dwóch indywiduów, iże jutro, a najdalej pojutrze wieczór dam znać o tem pani Mamułowiczowej. Gdy się uwolniłem, było już zapóźno szukać pomieszkania, bo oświetlenie ulic we Lwowie nie pozwala czytać kartek na bramach kamienic po zachodzie słońca; gorliwość jednak moja była tak wielką, że przy wszystkich przyzwoitszych ulicach zwiedzałem jedną kamienicę po drugiej i wypytywałem stróżów o mieszkanie do najęcia. Upatrzyłem też nakoniec kilka pomieszkań i około dziesiątej wróciłem do domu, zziębnięty i przemoczony, z tem postanowieniem, że nazajutrz rano obiegnę najprzód pomieszkania i wybiorę z pomiędzy nich najlepsze, a później ulokuję się w pobliżu katedry i zobaczę Elsię, choćbym miał godzinę stać na ulicy.
Józio tymczasem nie był ani u Balka, ani u gorseciarki, ani u tapicera, ani też nie rozmówił się zkrawcową, która popsuła salopę. Był na herbacie u pani Marszewskiej z ciocią Elżbietą i z Elsią, a był tam z powodu, że panna Wanda Marszewska w tym właśnie czasie była królową jego myśli, dwudziestą pierwszą ponoś z siedmnastej dynastyi tych Faraonów żeńskiego rodzaju. Ale — barbarzyńca! — znudził się i w tem towarzystwie, poszedł więc do kawiarni, przegrał sześć partyj w kręgielki, wygrał siódmą, napił się drugi raz herbaty i kiedy ja wróciłem do domu, mokry jak wyżeł, co aportował cyrankę, on rozkosznie wyciągał się pod kołdrą i ziewał w przedsmaku miłego snu, który go czekał. Nie wiem, które z tych ćwiczeń obudziło w nim wenę satyryczną, dość, że kiedy obwieściłem mu z tryumfem, że znalazłem aż cztery pomieszkania do wyboru, rozśmiał się i powinszował mi złośliwie godności „fatyganta“ cioci Elżbiety. Dowiedziałem się przy tej sposobności, że kiedy wiatr pluskał deszczem w szyby, w salonie pani Marszewskiej, i kiedy Elsia wraz z panną Wandą męczyły, Jó-