Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mógłbym był patrzeć przez rok cały na niego i na pannę Olgę, i nie byłbym odkrył jego tajemnicy — Elsia wiedziała już o wszystkiem. Dokuczała mu też nielitościwie panną Olgą, aż nakoniec przerwał jej zniecierpliwiony:
— Nie mścij się na mnie Elsiu, mścij się na Edmundzie, to on wykurzył ztąd twojego konkurenta, a nie ja.
Powiedzno mi, siostruniu kochana, czy bardzo cię boli serduszko? Szkoda dopuawdy, taki puawdziwy anglik w puawdziwym angielskim uajtfuaku!
— Bardzo proszę — odparła Elsia z wyrazem dotkniętej godności — taki p. Pomulski nie ośmieliłby się przecież... I nie dokończywszy zdania, wstała i chciała odejść.
— I owszem, i owszem, ośmielił się przecież — odparł Józio tryumfująco — i w Żarnowie powiedział Edmundowi, że jedzie żenić się z panną Starowolską!
Ciekawość przemogła nad chwilowym gniewem, Elsia zwróciła się do mnie z zapytaniem, czy Józio mówi prawdę. Zmuszony byłem potwierdzić jego słowa, ale nie powiedziałem nic więcej.
— Co za impertynencya! — zawołała — niech się stara o pannę Klonowska!
— Panna Klonowska nie jest już do wzięcia — odparłem — wychodzi za mąż za księcia Kantymirskiego. Widziałem go właśnie w Hajworowie.
Elsia spiekła raka, a ten enfant terrible, Józio, nadmienił niewinnie:
— To ten sam Kantymirski niezawodnie, za którego chciała ciebie wyswatać ciocia Elżbieta!
— Józiu! — rzekła Elwira, przeszywając brata gniewnem spojrzeniem i odeszła. Gniew jej nie trwał jednak długo, gdyśmy bowiem skończyli naszą rozprawę z formułkami trygonometrycznemi i gdyśmy wracali do domu, Elsia spostrzegła nas z okna i zawołała Józia do swego pokoju. Gdy wrócił, opowiedział mi, że Elsia zażądała od niego sprawozdania z mojego zajścia z Pomulskim, i że Wpadłem u niej mocno w łaskę z powodu, że tak kategorycznie