Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ważnej siwej brodzie, grał przytem rolę pośrednika i likwidował oraz koszta naprawy jakiegoś wyłamanego zamku i kilku szyb wytłuczonych. Nareszcie tłum rozszedł się i nejtyczanka ruszyła z bramy, ale wtem spostrzegł mię jej właściciel, kazał woźnicy stanąć i zeskoczywszy’ na ziemię, wyściskał mię i wycałował na wszystkie boki, wypytując się jak się ma komornik. Zaspokoiwszy jego ciekawość, zapytałem, jak się ma pan Klonowski? Na to szlachcic wziął mię za rękę, odprowadził na stronę i szepnął mi do ucha:
— Powiem ci, że w tem wszystkiem nie ma nic, jak tylko jakieś głupie nieporozumienie. Całą noc, widzisz, nie spałem, i myślałem o tem. Wielogrodzki złoty człowiek, znam go i jestem z nim w przyjaźni od lat pięćdziesięciu, i ufam mu więcej niż sobie. Ale z drugiej strony, Klonowski7 co ty myślisz? Klonowski? To luminarz, to znakomitość krajowa! Klonowski ma w małym palcu więcej rozumu, niż my wszyscy razem w naszych głowach, a przytem, jest to patryota jakich mało, tylko, widzisz, rozważny, roztropny, głęboki polityk, jednem słowem, taki człowiek, jakich nam potrzeba w naszem położeniu. Otóż ja widzę, że jest w tem wszystkiem jakieś nieporozumienie, jak ci mówiłem. Zapewne ten prezes, ot, szwab zawsze szwabem i wierzyć mu nigdy nie można, zmyślił całą histeryę, aby dojść prawdy. Żałuję teraz mocno, iż się uniosłem i zmartwiłem poczciwego Wincentego, jadę zaraz do niego, aby go przeprosić, a i z Klonowskim nie wiem jak będzie, może się obraził i zażąda satysfakcyi, to mu chętnie służę!
— Jakto, pan dasz satysfakcyę człowiekowi, który groził komornikowi denuncyacyą?
— Et, facecye, przecież Klonowski tylko żartował z tobą; daruj mi kawalerze, ale jesteś jeszcze bardzo młody, taki człowiek jak Klonowski nie mógł ci tego mówić na seryo. Et, dzieciństwo i kwita! Szkoda mówić o tem! Gdyby tylko ten kochany Wincenty przyszedł do siebie, jakoś to będzie i zrobimy zgodę. Muszę pojechać do niego natychmiast.