Strona:Jan Kasprowicz - Obraz poezji angielskiej T. 4.djvu/49

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Popłynie głos ich przytłumiony;
    Jeżeli jeszcze mam w swej duszy
    Troszkę nadziei, to ją ruszy
    Dźwięk ten i łzy me, gdy są w oku
    Spłyną, by żary swych katuszy
    Utopił mózg mój w ich potoku

    Lub dobądź tonów, pełnych grozy,
    Niech pieśnią bolu harfa jęknie;
    Niezbędne są mi dzisiaj ślozy,
    Bo mi, śpiewaku, serce pęknie!
    Karmione troską, nieraz stęknie
    W bezsennych nocach; niech w tej chwili
    Już mi na wieki się przelęknie,
    Lub się na świeży hymn wysili.


    3

    Widziałem łzy twe, jak potokiem
    Płynęły-ć z błękitnych oczu:
    Do ros niebieskich w swem głębokiem
    Podobne były przezroczu.
    Widziałem uśmiech twój: zaiste,
    Szafir przy tobie jest niczem,
    I któż to blaski promieniste
    Z twem zechce równać obliczem?!

    Widziałem, jak kolory słońca
    Chłoną obłoki te w siebie
    I jak ich wieczór snać do końca
    Nie zdoła zgasić na niebie;
    Tak i twój uśmiech: acz z boleści
    Pełnego serca, to przecie
    Jasne wesele w głębi mieści,
    Słoneczny blask siejąc po świecie.