Strona:Jan Kasprowicz - Obraz poezji angielskiej T. 4.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Świata, lub państwa w pospolitej wojnie
Jęły się zmagać, mogłaby spokojnie
Patrzeć Brytanja na rabusiów rzędy
I rabowanych i, oddechu względy
Mając dla siebie, czułaby, że z głowy
Jeszcze jej wieniec nie spada laurowy.
Ale to walka jest Światłości z Nocą,
Ziemia to zmaga się swą całą mocą
Z pojęciem carstwa. Ucisk, który sobie
Używa dzisiaj na tym naszym globie
I swym sztyletem sięga gdzie li zdoła,
Na wolnych braci, poległych dokoła,
Wskazując swoim sztyletem, z pogardą
Także nad wami nim potrząsa, twardą
Wróżąc nam dolę. Koszałki nielada
O ujarzmionej Polsce opowiada
Swobodnym państwom, takie niesłychanie
Ważąc w ich oczach to naigrawanie.

O ma Ojczyzno! Zali twoje skronie,
Ongi tak dumne, gniewem nie zapłonie
Na tę obelgę? Zali nie masz floty
Z flagą chwalebną, co swemi trzepoty
Raduje każdą łódź, niosącą gromy?
Czy nie zabarwisz wód, gdzie ten widomy
Włada hańbiciel, posoką, wylaną
Z żył barbarzyńskich? Czyż przyjdzie to rano,
Że jego flagę wypędzisz na wieki
Z wód Oceanu? O jakżeś daleki,
Razem z ojczyzną mą, ty świetny królu,
Od skał tych morskich, gdzie śpiewam pieśń bólu!
Głębie raduje nasz sztandar... Spokojny
Toczy się statek, zbudowan dla wojny,