Strona:James Oliver Curwood - Złote sidła.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ludzkim. Mignon sama przekonała go o tym. Wykrzywił pogardliwie twarz i wśród palących ukąszeń wiatru jął się śmiać szyderczo.
Los jest starym wesołkiem. On, Filip, odegrał wobec wszystkich doskonałą komedię! Najpierw lekkie zapalenie płuc, potem płuca jego zaczęły grać. I wystąpiły suchoty galopujące, czy coś podobnego, choroba ściągająca twarz i wysysająca krew z żył. Wtedy w wielkich, błękitnych oczach Mignon odbijało się przerażenie, rosnące z dnia na dzień. Trwało to aż do chwili, gdy z naiwnością dziecinną przyszła do niego i oświadczyła, że jest jej niesłychanie przykro oznajmić swoim przyjaciołom, iż jest narzeczoną suchotnika.
Na owo wspomnienie Filip wybuchnął śmiechem. I śmiech jego rozbrzmiał tak głośno, że nawet mimo wycia wiatru Bram mógłby go usłyszeć na sto jardów odległości. Suchotnik! Filip założył ramiona i naprężył twarde muskuły, aż trzasły. Wciągnął głęboko w płuca mroźne powietrze, potem wyrzucił je z piersi jak klapa maszyny ciepłą parę. Tak podziałała na niego północ; północ ze swoimi cudownymi lasami, rzekami, jeziorami i zaspami śnieżnymi; północ, odrażająca człowieka. Dlatego kochał tę północ która go uratowała. A ponieważ ją kochał, podobnie jak przygody, wstąpił przed dwoma laty do policji. Kiedyś wróci do kraju, aby się zabawić. Pokaże się wtedy w klubach swoim dawnym przyjaciołom i na sam widok jego zdrowia Mignon umrze ze złości, Mignon z oczyma dziecka.
Myśl jego, oddawszy się przez chwilę tym rozmyślaniom, wróciła do zagadkowego człowieka, którego ścigał. W ciągu tych dwu lat służby zebrał wiele wiadomości o Bramie, poznał wszystkie okoliczności, towarzyszące życiu Johnsona.
Indianie i metysi uważali Brama za pewnego rodzaju potwora, za czarodzieja, który posiada władzę szatana. Po-