Strona:James Oliver Curwood - Złote sidła.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XX.
Gorące przyjęcie.

Filip poszedł do chaty. Przechodząc obok niej z Bramem, zauważył, że posiadała tylko jedno okno, z okiennicą podnoszącą się i opadającą jak zastawka, sporządzoną z deszczułek jodłowych. Zwrócił się w kierunku niej.
Okiennica była zamknięta. Przyłożył ucho do szpar w drzewie i usłyszał, że wewnątrz ktoś chodzi. Cecylia widziała z swego stanowiska ruchy Filipa, a Filip czuł malującą się w jej oczach trwogę.
Potem zwrócił się ku drzwiom. Chciał prędko wiedzieć, kim był ów nieznajomy i puls jego zabił na myśl o tym, że owym człowiekiem z nartami może być jakiś przyjaciel. Ale pierwszym jego celem było opanowanie strzelby tajemniczej osoby, jeśli ją posiadała. Wszystko jedno, siłą czy podstępem. Bo Eskimosi zbliżali się coraz bardziej.
Przybywszy do drzwi, sporządzonych z drzewa, zauważył parę nart i pęk dzirytów, opartych tuż obok o ścianę chaty. Czyżby czekało go rozczarowanie? Czy człowiek o wielkich nogach jest olbrzymim Eskimosem a nie białym?
Jął węszyć na wzór psa. Z półotwartych drzwi dolatywała zmieszana woń kawy i tytoniu! Eskimos mógł po-