Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kie strony? Przepłyńcie rzekę i dotrzyjcie do naszego ojca, który z pewnością pośpieszy nam natychmiast z pomocą. Bóg dopomoże nam aż do czasu waszego powrotu i do nadejścia odsieczy.
Strzelec spoglądał w zamyśleniu przed siebie.
— W tych słowach jest więcej roztropności, niż pani może przypuszcza — rzekł wreszcie. — Czingaszguku, Unkasie, czy słyszeliście słowa ciemnookiej dziewczyny?
Po krótkiej naradzie, jaką odbyli w narzeczu delawarów, Czingaszguk wyraził swoją zgodę na projekt Kory ruchem ręki pełnym godności, wsunął za pas nóż i tomahawk i zanurzył się w rzece, aby niebawem zniknąć z oczu patrzących za nim przyjaciół.
— Gdyby Mingosi uprowadzili was, — zwrócił się Sokole Oko do Kory — to starajcie się, wedle możności, pozostawić ślady na drodze, którą was poprowadzą, łamiąc gałązki krzewów, lub rzucając jakieś przedmioty. Niech pani zawsze pamięta, że ma pani wiernego przyjaciela, który nigdy nie zapomni o pani.
Powiedziawszy to, spojrzał pieszczotliwie na strzelbę, która służyła mu wiernie tak długo, i ukrył ją w szczelinie skalnej. Niebawem plusk wody dobiegł do uszu oblężonych, świadcząc o tem, że podążył on za starym wodzem.
Oczy wszystkich zwróciły się teraz w stronę Unkasa, który pozostał na wyspie.
— Przyjaciele twoi są prawdopodobnie już w