Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

grobu, obok mogiły Unkasa. Z bólem szedł za ciałem ukochanej córki stary pułkownik, starając się zachować postawę godną żołnierza. Gdy ciało złożono do grobu, Sokole Oko podziękował dziewczętom za trud, polecając zabrać z grobu naczynia z jedzeniem, gdyż duszy białej dziewczyny są one niepotrzebne. W ciszy zasypano ciało ziemią, zdobiąc świeżą mogiłę kwieciem. W tej chwili rozległ się uroczysty śpiew. To Gamut wzniosłym psalmem żegnał swoją ulubienicę.
Oficer francuski zbliżył się do pułkownika, prosząc, aby zechciał pośpieszyć z odjazdem.
— Koro, dziecko moje — zawołał pełen bólu Munro — żegnaj na zawsze.
Ręce przyjaciół ujęły złamanego rozpaczą pułkownika i doprowadziły do czekających koni. Smutna kawalkada ruszyła natychmiast żegnana serdecznie przez delawarów. Na czele jechał pułkownik w towarzystwie Gamuta, za nim podążał Heyward u boku płaczącej Alicji. Pochód zamykał oficer francuski z swoim oddziałem. Wkrótce biali zniknęli w puszczy, udając się do twierdzy angielskiej.
Sokole Oko powrócił po czułem pożegnaniu z Dunkanem do obozu delawarów, aby rzucić ostatnie spojrzenie na oblicze swego młodego druha.
Czingaszguk czekał póki ostatnia grudka ziemi nie padnie na świeżą mogiłę, poczem odezwał się do zgromadzonych:
— Dlaczego smucą się moi bracia? Dlaczego płaczą moje siostry? Czy dlatego, że młody wojownik