Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sokole Oko, opatrując starannie ranę — i napewno zostaniesz wielkim wodzem.
Chłopiec podziękował strzelcowi wzrokiem pełnym entuzjazmu i znikł w tłumie.
Mały ten incydent miał jednak duże znaczenie, zdradzając stanowisko huronów. Słońce zaszło już daleko w swej dziennej wędrówce i czas zawieszenia broni minął. Wojownicy Lenepe zebrali się wokół Unkasa, przygotowując się do rozpoczęcia walki.
Unkas podzielił swych ludzi na dwa oddziały; pierwszym z nich w sile dwudziestu wybornych wojowników dowodził Sokole Oko, drugim, składającym się z około dwustu ludzi, sam Unkas. Rączy Jeleń, mając na uwadze stopień Dunkana chciał mu powierzyć odpowiednie stanowisko, lecz major wiedząc, że nie wywiąże się dobrze z zadania, gdyż nigdy nie dowodził czerwonoskórymi, odmówił, stając do szeregu jako ochotnik, w oddziale Sokolego Oka. W wzorowym porządku ruszyli delaworowie do lasu i przemaszerowali kawał drogi, nie napotykając na ślady wrogów. W głębi puszczy zatrzymał Unkas wojowników, aby naradzić się z wodzami nad dalszem postępowaniem. Nie ukończono jeszcze krótkich narad, gdy nagle z gąszczu, od strony wsi hurońkiej, ukazał się człowiek, który biegł tak szybko, że delawarowie wzięli go za gońca. W odległości około stu kroków od oddziału, który był w ukryciu, biegnący zatrzymał się nagle, spoglądając bezradnie wokół siebie, jakby szukał drogi.