Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A ta kobieta, którą huron powierzył opiece moich wojowników?
Unkas milczał, nie mogąc dać odpowiedzi, jakiejby sobie życzył.
— Ta kobieta należy do mnie — krzyknął Magua, wygrażając Unkasowi. — Mohikaninie, ty wiesz, że czarnowłosa jest moją własnością.
— Dlaczego syn mój nic nie mówi? — pytał Tamenund.
— Jest tak, jak mówi huron — odpowiedział Unkas pełen bezradności i żalu.
— Bierz ją tedy i odejdź — zadecydował patrjarcha.
Krokiem pewnym podszedł Magua do swej ofiary i ujął ją za ramię, ciągnąc za sobą.
— Stój! — zawołał Dunkan. — Mów, jakiego żadasz okupu. Dostaniesz złota, srebra, prochu i ołowiu, wszystkiego, czego potrzebuje wojownik. Wigwam twój będzie pełen bogactw.
— Lis Przebiegły jest bardzo mocny — odpowiedział Magua głosem ponurym. — Magua chce mieć swoją zemstę.
— Sprawiedliwy Tamenundzie, zmiłuj się nad tą młodą kobietą — zawołał zrozpaczony Heyward, nie wiedząc co począć.
— Delawar przemówił — odrzekł starzec, przechylając się wtył z zamkniętemi oczyma. — Mężowie nie mówią dwa razy.
— Wyrok Tamenunda jest ostateczny, majorze