Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc uciekł? — zapytał Magua głosem bezdźwięcznym i zachrypłym z wściekłości.
— Zły duch był pośród nas, a delawar zdołał oszukać nasze oczy.
— Zły duch? — zapytał z ironicznym uśmiechem Magua. — Ten zły duch pozbawił życia niejednego z huronów. On spętał Lisa Przebiegłego i zakneblował mu usta.
— O kim mówi nasz przyjaciel? — pytali wszyscy.
— O tym psie, który pod białą skórą ukrywa serce i przebiegłość hurona, a którego nazywają Długą Strzelbą.
To okropne imię wywarło potężne wrażenie na wszystkich zebranych. Gdy po kilku chwilach wojownicy uspokoili się, zaczęto radzić o tem jak najlepiej zorganizować pogoń i nad ranem gromada huronów udała się pod wodzą Magui do obozu zaprzyjaźnionych delawarów.
Droga wyprawy prowadziła koło osiedla bobrów. Gdy oddział znalazł się obok niego, Prezbiegły Lis zatrzymał swych wojowników, aby im dać wskazówki, jak należy postępować.
Z jednej chatki wysunęła się właśnie głowa starego bobra, który uważnie przysłuchiwał się słowom Magui. Gdy huroni po ukończeniu narad ruszyli w dalszą drogę, niknąc w gąszczu leśnym, głowa bobra opadła i z pod tej improwizowanej maski ukazała się twarz Czingaszguka.