Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skrępowany Rączy Jeleń i po krótkiej naradzie postanowiono udać się do wsi delawarów, którzy, jako krewni mohikan, nie mogli odmówić im swej pomocy. Aby wydostać się bez walki, która nie dawała żadnych szans, Unkas przebrał się w skórę niedźwiedzią, a Sokole Oko w ubranie Gamota, którego skrępowano, licząc na to, że dzicy nie zrobią mu nic złego. Dawid, dumny z tego, że z jego pomocą udało się uratować przyjaciół, chętnie godził się na wszystko.
W kilkanaście minut potem niedźwiedź i śpiewak wyszli spowrotem spokojnie z chaty.
— Czy odebraliście odwagę delawarowi? — pytał indjanin, który stał przy drzwiach chaty. — Czy huroni usłyszą jego narzekania i płacz?
W odpowiedzi odezwały się takie groźne pomruki niedźwiedzia, że wartownik mimowoli cofnął się o kilka kroków. Jednocześnie fałszywy Gamut zaczął wyśpiewywać, ale czynił to głosem nieswoim i nie tak melodyjnie jak zazwyczaj. Śpiewając i wymachując ręką do taktu, szedł on obok czarodzieja i razem z nim zniknął w gąszczu leśnym. Tutaj obaj przyśpieszyli kroku, ale nie uszli zbyt daleko, gdy do uszu ich dotarło wycie wściekłości. Dzicy wykryli już podstęp i rozpoczęli alarm.
— Niechże te łotry spróbują nas teraz schwytać — rzekł Sokole Oko, wydobywając strzelby, ładownice i rogi z prochem, które miał ukryte pod krzewem i dając jedną z nich Unkasowi, drugą zatrzymu-