Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chy i jazdę parami. Dunkan miał właśnie rozpocząć rozmowę z Korą, gdy nagle do uszu jego dobiegł odgłos kopyt końskich, zmuszając go do zatrzymania się i obejrzenia. W ślady majora poszły obie panie, zatrzymując swoje wierzchowce.
Po chwili na ścieżce, którą właśnie opuścili, ukazał się dziwaczny jeździec na chudej szkapie. Major poznał natychmiast owego dziwaka, który był obecny przy odjeździe z fortu; Alicja nie była w stanie powstrzymać wybuchu wesołości na widok śmiesznej figury, która potrafiła wywołać uśmiech nawet na poważnych i pięknych ustach Kory.
— Czy pan tu kogoś szuka? — spytał nowoprzybyłego Heyward, gdy ten zbliżył się do towarzystwa. — Nie przynosi pan żadnych złych wiadomości, mam nadzieję?
— Oczywiście — odpowiedział zagadnięty, zdejmując trójgraniasty kapelusz, niewiadomo czy dla ukłonu, czy też aby ochłodzić się po szybkiej jeździe. — Słyszałem, — dodał — że udajecie się państwo do fortu Williama, i pomyślałem sobie, że dobre towarzystwo w podróży w tych niespokojnych czasach jest rzeczą wcale nie do pogardzenia.
— Jeśli dąży pan do fortu — odpowiedział oficer, mało zachwycony propozycją dziwaka — to lepiejby pan zrobił, jadąc traktem.
— Oczywiście; w forcie Edwarda poniformowałem się dokładnie o drodze. Ale człowiekowi mego zawodu nie wypada zbliżać się do tych, których nauczy-