Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dusza Szawłowa była przed oną chwilą obszarem płomiennym gniewu, ale także i w równej mierze – bólu.
Wszakże skupiło się w niej i wyraziło wszystko dziedzictwo rasowych i narodowych nadziei, dla których swego czasu po bohatersku ginęli Machabeusze.
A dostojność owych nadziei, królewskość Izraelowi obiecywana przez wieki, zdawała się naraz bluźnierczo dotknięta fałszem umaczanym w poniewierce i krwawej nędzy ukrzyżowania.
Przeto Szaweł, „parskający groźbami,“ cierpiał...
Jego szczere cierpienie to sprawia, że nie jest on w tym okresie postacią przykrą; przeciwnie. W charakterze Szawła przejawia się już wtedy znamienna późniejsza cecha, wielkość uczucia...
Zbliżało się południe. U szczytu niezamąconej kopuły niebios wisiało ogromne, złote słońce, przejrzystość powietrza napojoną była drganiem promieni.
Zdrożeni jeźdzcy upatrywali niedalekich już murów miasta.
Nagle stało się coś dziwnego. Oto po lewej stronie blask, jakoby kula słoneczna, przedwcześnie staczała się do zachodu. Wnet to samo na prawo i wokół, „zewsząd i zprędka,“ w jednem mgnieniu.