Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głębokiego duchowego sieroctwa; natknąć się można na to najsnadniej gdzieś daleko za krajem. Podlegają temu, oczywiście, jednostki o usposobieniu mistycznem, a takich jest pomiędzy ludem naszym więcej, niżby się z pozoru zdawało.
Owóż jeden z tej liczby, tak zwany postulant, mający niebawem wstąpić do nowicyatu.
Człowiek jeszcze młody; wychudła, skupiona twarz, w niebieskich oczach to zapatrzenie, które się w Polsce spotyka.
Narazie, na pierwszy dźwięk — przecież niespodziewanego polskiego słowa nie okazuje nic, żadnego wzruszenia, jakby dusza – już za klauzurą.
Jednakże po chwili zawiązuje rozmowę. Głos powolny, spokojny, trochę martwy. Na zapytanie, co go przywiodło do takiego odosobnienia, odpowiada z przemknięciem bólu w zapatrzonych oczach: „Przekonałem się, że świat to jest wielki oszukaniec”.
Z historyi jego ostatnich lat wyłania się właśnie ono głębokie sieroctwo duszy...
Z zawodu krawiec, rodem z Częstochowy. Zawsze czuł w sobie jakowyś tajny świat, do którego pociągały go wszystkie upodobania. W czasie wojny japońskiej uciekł przed służbą wojskową jakimś żywiołowym odruchem; nie mógł iść.
Po powrocie dostał się do więzienia. I wtedy w tej prostej duszy zaczęło się coś