Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O paręset kroków od klasztoru, na samem urwisku zbudowana terasa powyżej której, wieżyczka z latarnią morską. Jeśli tam stanąć a zwrócić się na lewo ku południowi: sine morze i smuga brzegu aż hen – ku starożytnej Cezarei. Jeśli na prawo ku północy: siność morza i kontury zatoki z migotaniem dalekiej białej Akry, a jeszcze dalej smuga brzegu aż hen – do starożytnego Tyru. Zaś wprost przed nami już tylko morze. Ciemny błękit wieczyście niespokojny. Gdzieś na horyzoncie dostrzegalny punkt czarny; to szczątek strzaskanego niedawno okrętu.
Jakieś — nieco surowe a wielkie tchnienie czystości podnosi się z tych obszarów i owiewa człowieka, zwieszonego na skalnym występie legendowej góry. Jakaś zaświatowość jest tu w powietrzu.
Kościół klasztorny mieści w obrębie swym pod ołtarzem grotę, w której jakoby przebywał Eljasz. Dużo podobnych pieczar znajduje się na Karmelu, szczególniej wzdłuż zachodniego zbocza od strony morza. To też od wieków krzewiło się tu pustelnicze życie. Jakaś tradycya ascetycznego ducha otacza szczyt tej góry.
I pomyśleć sobie, że jest tam obecnie odchodząca od świata na falach owego ascetyzmu jakaś sieroca dusza polska...
Zdarzają się wśród naszego ludu objawy