Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeznaczone na oddawanie czci Bogu, albowiem Eljasz, gdy jego kolej nadeszła, przystąpiwszy „naprawił ołtarz Pański, który był zepsowany“.
Huragan klęsk dziejowych obnażył wonną górę Karmelu.
Dzięki błogosławieństwu rosy zieleni się przez rok cały, a wczesną wiosną, w lutym i marcu, okrywa się kobiercem kwiecia. Rzadkiemi kępami drzew migdałowych, dębów i grusz szeleści tu i tam; aliści wspomnienia to są tylko i ślady. Ogołocenie tej góry gada surowym bólem i wdowieństwo jej wieczne w obliczu wiecznego morza.
Na cyplu, kędy sługa Eljaszów „wstępował, by spojrzał“, znajduje się dzisiaj posiadłość klasztorna księży karmelitów. Zakon ich powstał tutaj już w XII-ym wieku; przechodził różne koleje.
Przemiłym jest pobyt w „hospicium“, schronisku mieszczącem się przy klasztorze, szczególniej w tych chwilach najlepszych, gdy napływ pielgrzymów nieduży. Obszerne, ciche izby, napełnione bielą firanek nad łóżkami, chłodna woda w wielkich glinianych dzbanach o wązkiej szyi, ogromne okna szeroko rozwarte na „Eljaszowe“ morze.
A właśnie ono tutaj duszę ludzką ogarnia, morze. Działa zupełnie inaczej niżli gdziekolwiek indziej w świecie.