Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go deszczu“, zaś ojczyznę trapiła od trzech lat posucha.
Wszakci to on sam oznajmił był ludowi przed trzema laty: „Żywie Bóg Izraelów, przed którego oblicznością stoję, jeśli będzie przez te lata rosa i deszcz, jedno według słów ust moich“.
Teraz z twarzą przy ziemi oczekiwał wstrząsany najwyższą nadzieją i przebłyskami najgłębszej trwogi.
I rzekł do sługi swego: „Wstąp, a spojrzyj ku morzu. Który, gdy wstąpił i obejrzał, rzekł: niemasz nic“.
I wtedy był istotnie moment tragiczny.
A sługa w ten sposób „wracał się po siedmkroć“.
Aliści za siódmym razem oto „obłoczek mały, jako stopa człowieka występująca z morza“. Zwycięztwo!
Na południo-wschód od tej miejscowości, w głębinach wonnego lasu, odbyła się owa potężna scena legendy, wzywanie ognia z niebios na świadectwo, który jest Bóg.
Widownią akcyi stała się zapewne jedna z ukwiecionych polanek. Tu tłum proroków fenickich wzywał imienia Baalowego od poranku aż do południa, mówiąc „Baalu, wysłuchaj nas”. „I skakali przez ołtarz, który byli uczynili“.
Miejsce to musiało już być oddawna