Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w tem właśnie tyle, że człowiek przejdzie albo konno przejedzie.
Druga... Ale otóż z powodu tej drugiej cała rzecz!
Zdarzyło się, że jechał cały szereg powozów. W bramie, strzegąc przymkniętej połowy, stoi wiedźma barczysta, nieopisanie brudna. Za murem widać sklepione podsienia jakiegoś domu.
Zatrzymał się szereg jadących; pierwszy z rzędu woźnica zeskakuje z siedzenia, idzie ku wiedźmie. Następuje wymiana pytań, poczem odrazu podniesione głosy, grad słów zdyszanych, wrzask.
Jednakże nie należy sądzić, że to jest kłótnia; broń Boże, to tylko w stylu miejscowym rozmowa.
Przyłącza się drugi woźnica, trzeci, czwarty, wreszcie nadchodzi dygnitarz, jedyna osobistość, która tu rozstrzygać może, dragoman. Trzeba wiedzieć, co oznacza dragoman w tym kraju. Odpowiedzialny jest za bezpieczeństwo i wygodę podróżnych; pobiera należność ryczałtowo, natomiast ponosi wszystkie poszczególne koszta; stąd w stosunku do podróżnego zawodowa troskliwość i respekt mniej więcej taki, jaki się ma dla banknotu; w stosunku do współziomków w kwestyach noclegów, wynajmu koni i t. p. nieustanna czujność i natężenie myśli, jakby tu coś urwać z zapłaty.