Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/27

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    fal przeciw ziemi, w nieukojonym wybuchu natężasz się przeciw niebu.
    A słowo twoje niedocieczone przez wieki“.
    W białawą noc rozkrzyczaną chcę o tobie powtórzyć przedziwną myśl poety, jakoś jest „głos w pracującym na przyszły kształt chaosie“.
    Objaw się!
    Wyciągnięte ramiona skrzyżowały się ruchem ukorzonej modlitwy, głowa w prośbie nizko na piersiach, dusza ludzka stęskniona aż do przepaści błagania, topnieje, w dziwny, niepojęty pokłon przed tobą.
    Słysz mię i nazwij słowo!


    III.


    „Powierzchnia moja połamana w tysiące nieprzepartych pożądań, w tysiące wzgórz ruchomych, krzyczących słupami pian ku niebu.
    Idę i wracam, i jeszcze idę rozwahaniem wieczystem, idę, nie idąc i wracam bez powrotu.
    Niemasz nade mną oznaki wypoczynku, ni oznaki czasu.
    Ja jestem Nieobjętość.
    Oto w pewnej zgubionej chwili runąłem wałem gniewnym i tchem od wichrów północnych ku tobie kędyś, pobrzeżny skrawku zie-