Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Ach! kraj szaty tylko... znikający gdzieś w górze, w tem świetle bezmiernem... Ach! stóp dwoje tylko jak dwie gołębice śnieżne, wniebowstępujące... Oczy moje poleciały za tej szaty błękitem... ócz nie mam, przyłóż mi rękę do powiek... “
Na wschodnim stoku Góry Oliwnej zwaliska kościoła oznaczają to miejsce, gdzie Chrystus miał zapłakać, spoglądając na Jerozolimę.
Całe miasto ztąd widać jak na dłoni. Moriah ku niebu podnosi niepocieszoną żałość swojego spustoszenia.
I przypominają się słowa historyka Józefa (Flawiusza): „Gdy pielgrzym do Jerozolimy dążący spojrzał zdaleka ku świątyni, zdawało mu się, że widzi przed sobą górę śniegiem pokrytą, bo gdzie nie było blach złotych, świeciła jasność kamienia“...
Nad wąwozami Kedron i Hinnom całe miasto widzialne we wszystkiej swej posępności i dzisiejszej bolesnej brzydocie.
A historyk nam opowiada o potędze murów obronnych, ponad któremi wznosiły się wielkie czworograniaste wieże. A było ich wszystkich 164.
W północno-zachodnim załomie wieża „Psefinos“.