Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/183

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    serc. Bo tu się rozpoczyna ów świat osobliwy, w którym słychać, jak szepcą serca.
    Dzieje się tak do nocy, częstokroć i przez całą noc. Wielu pozostaje tu po zawarciu świątyni aż do następnego rana. Są nawet udogodnienia — dla dostojniejszych pobożnych: Franciszkanie posiadają w górnym krużganku pokój gościnny z dużem oknem, obróconem na środkową część bazyliki.
    Tak zwani „maluczcy“ słaniają się w cieniach pod filarami, mroczne zakątki napełniając szmerami westchnień. Raz po raz ciemna postać wysuwa się pod światło jarzących lamp, które płoną wokoło kaplicy grobu pańskiego; wtedy pada twarzą na ziemię z cichym szlochem.
    Tak się tu życie przewija, upływa, a wzbiera w osobliwszych wybuchach, zatargach i zaburzeniach.
    Przecież są ludzie, którzy się stąd nieledwie nigdy nie wynurzają na inny świat, pod słońce. Są mieszkańcy wcielonych do tego obrębu klasztorów, duchowni różnych wyznań będący tutaj na posterunku, każdy w obronie praw obrządku swojego. Pilnują jedni drugich, ścierają się z sobą, walczą.
    Chodzi o cenny czas i o święte miejsce.
    Kaplica grobu Chrystusowego i wogóle cała rotunda, w której się ten monument znajduje, stanowi własność pospólną łacinników,