Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sennym liściem młodym: przez drzwi rozwarte z małego sadku nadchodzą ożywcze, świeże, przednocne wonie.
Wewnątrz rozniecono płomyk lampki oliwnej, ażeby świeciła do wieczerzy. Chleb jest położon na nizkim stole i wino przysposobione. Albowiem „wszedł z nimi“.
W migotliwem jaśnieniu dostrzega się twarze uczniów pełne rozbudzonego zajęcia i uwagi. Ruchome cienie ślizgają się po ścianach; szelesty płyną z sadu.
Potem dwie ręce podniosły się powoli i rozłamały chleb...
Czy widzicie to nagłe, olśniewające, ogromnie białe światło?...

Niewiele jest w dziejach ludzkości wspomnień, przemawiających z taką silą poezyi serdecznej, a głębokiej.
I było raz pragnienie wyrażenia tych rzeczy, uwieńczone zupełnym tryumfem piękna. Nieznacznych rozmiarów obraz, zdaje się, że Rembrandt’a (Louvre w Paryżu). Postacie uczniów zarysowują się z niesłychaną żywością ruchu, zdumienia, olśnienia, wstającej szczęśliwości. A postać Chrystusa rozwiewa się w smudze światła.