Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wytwarza się jakiś szczególny, zapamiętały wir.
Większą część nocy wypełnia rozgłośne nabożeństwo greckie. Grecy w tym czasie wydają się mieć przywileje z uszczerbkiem innych wyznań; rozporządzają przybytkiem Grobu, a zatem miejscem, o które tu wszystkim najbardziej chodzi.
W przeciwieństwie do ormiańskiego nabożeństwa, greckie posiada momenty pod względem muzycznym bardzo piękne. Wszechstronnie piękną jest chwila końcowa. Ogromną, a zwartą rzeką wypływa lud do przedsionka. We wszystkich rękach płonące rzęśnie świece. W powietrzu olbrzymi, chóralny, uszczęśliwiony śpiew. Ponieważ są to w większości chłopi rosyjscy, słychać wyraźnie, a raz po raz słowa: Chrystos woskresie.
Jest mniej więcej trzecia godzina. Jeszcze głęboka noc. Ten lud śpiewa o zmartwychwstaniu. Zestawienie narzuca się mimowoli.
Dokoła Grobu gwałtowny ruch: jeszcze nie uprzątnięto przyborów po odbytej uroczystości, a już nadbiegło i gospodaruje duchowieństwo ormiańskie, chciwe swojej kolei. Gorączkowe przygotowania nie odbywają się oczywiście bez kłótni i krzyku.
Gdy wszystko przysposobione, rozpoczyna się wielokrotny, okrężny pochód, rzeczywiście wspaniały. Patryarcha w infule;