Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




Idzie się w dół uliczkami, które, niezmiernie wązkie, wprost zadziwiają oczy Europejczyka. Tu i owdzie poziom załamuje się w drobne schodki.
Skręt na prawo i droga wsunęła się pod sklepienie. Takich nizko sklepionych uliczek w Jerozolimie jest bardzo dużo.
Po obu stronach — handel; stragany z towarem mającym tutaj odbyt przeważny: więc rozwieszone i rozłożone obrazy, różańce, medaliki, malowane świece woskowe. Krzyżują się różnojęzyczne nawoływania przekupniów: „Dix sous le chapelet!“ „Cheap prices! cheap prices!“ i t. p. Są stragany do użytku łacinników, inne dla greków, te ostatnie bodaj jeszcze liczniejsze i zdaleka widne jaskrawością kolorów.
Znów skręt, ale tym razem na lewo i coraz trudniej postępować uliczką — bazarem.