Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bowiem w przyszłość pobiegło pytające spojrzenie lądów i morz.
Starożytny świat sądzić poczyna. A więc to jest to i dlatego? Gwoli jednemu wydarzeniu?
Wzgórek Golgoty wydał się bardzo mały... Przypłynęły tłumnie wspomnienia, spiętrzyły się jak zwały zaczerwienionych chmur.
Zaliż nie bywało męczeństwa w starożytnym świecie? Każdy najazd i wojna, każdorazowy przewrót wywoływał potoki krwi.
Wszakże ludzie już nieraz śmierć ponosili na skutek przekonań swoich, miłości swej... W czemże tu nowość przetwarzająca? w czem epokowe znaczenie?
Tysiące krzyżów przeciwstawić by można temu jednemu; starożytność hojnie szafowała tym znakiem kary.
Oto są, oto jawią się strasznem półkolem: las szubienic, tysiące okropnie rozpiętych ciał.
Zaiste, mały jest pagórek Golgoty. Spójrzcie nań teraz, na ten jeden punkt w malowanym krwią widnokręgu... Jeden maleńki punkt...
Zawszc-ć tak było: przemoc zatapia świat; sprawiedliwość na krzyżu umiera.
To wszystko zewnętrzna prawda, ale zarazem to wszystko nic.