Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sposobami zmniejszyć stukanie swoich ciężkich butów. Tymczasem Arkadyusz Pawłowicz wypytywał starostę o urodzaje, zasiewy i inne przedmioty gospodarskie. Starosta odpowiadał zadowalniająco, ale jakoś niezręcznie, jakby zmarzłemi palcami kaftan zapinał. Stał on przy drzwiach i ciągle się oglądał; dając przejście zręcznemu kamerdynerowi.
Z po za szerokich pleców starosty udało mi się zobaczyć, jak żona burmistrza, w sieni, tłukła jakąś babę, starając się, aby to było pocichu. Nagle zaturkotał wóz, zatrzymał się przed gankiem — i wszedł burmistrz.
Ten, według Arkadyusza Pawłowicza, mąż stanu, był niewielkiego wzrostu, barczysty, szpakowaty i tęgi, z czerwonym nosem, maleńkiemi niebieskiemi oczami i brodą w kształcie wachlarza. Zauważymy tutaj, że od czasu jak Rosya stoi, nie było jeszcze w niej okazu człowieka wzbogaconego, bez szerokiej brody.
Niektóry przez całe życie swoje nosił bródkę rzadką, śpiczastą, jak klin — nagle wzbogaciwszy się, obłożył się naokoło, jak zorzą; — zkąd się te włosy biorą?
Burmistrz, widocznie podchmielił sobie w Perowie, twarz miał jakby spuchniętą i czuć było wódkę od niego.
— Ach! panie! ojcze nasz, łaskawco ty nasz! — zawołał, jakby śpiewając i z takim zachwytem na twarzy, że zdawało się, iż natychmiast łzami się zaleje — raczyłeś-to nareszcie do nas przybyć! Rączkę — dodał, zawczasu wyciągając usta.
Arkadyusz Pawłowicz zaspokoił to żądanie.